Kolonia artystów. Audrey Magee, Kolonia, Wydawnictwo Poznańskie 2023.

Świeżo wydana powieść obiecującej irlandzkiej pisarki Audrey Magee opowiada historię pewnego lata na oddalonej od świata wysepce u zachodnich wybrzeży Irlandii. Książka znalazła się na długiej liście kandydatów do Nagrody Bookera 2022.

Tytuł jest wieloznaczny. Irlandia, jak wiadomo, była niegdyś skolonizowana przez Anglików, odzyskała częściowo niepodległość po 800 latach niewoli, lecz będący reperkusją kolonizacji konflikt północnoirlandzki wciąż trwa. Aby czytelnik nie zapomniał, jest on wspominany często w pozornie nie pasujących do narracji przerywnikach – akcja toczy się przed Porozumieniem Wielkopiątkowym 1998 i bomby wciąż wybuchają. Zanikanie języka irlandzkiego jest również skutkiem tamtej podległości wobec Londynu, gdyż przez wieki tylko język angielski dawał mieszkańcom szanse na awans ekonomiczny, a czasem wręcz decydował o biologicznym przetrwaniu. Jednakże to nie kolonizacja brytyjska jest głównym tematem powieści.

Powieść przedstawia narastający konflikt pomiędzy mieszkańcami wyspy, mówiącymi głównie po irlandzku wyspiarzami, żyjącymi we własnym świecie, a dwoma obcymi przybyszami, z których jeden, angielski artysta, chce tylko malować, wykorzystując egzotykę dziewiczej przyrody, morza, klifów, roślin i ptaków, drugi zaś jest francuskim językoznawcą celtologiem, piszącym doktorat na temat żywego języka irlandzkiego, uważanego za język zagrożony wyginięciem. Problem polega między innymi na tym, że na małej wyspie jest zbyt mało miejsca na dwóch ekspansywnych gości zagranicznych, którzy obaj nieuchronnie wciągają tubylców w swoje światy i wizje. Celtolog obawia się że artysta w nieunikniony sposób wciąga miejscowych w świat języka angielskiego; artysta zaś uważa, że praca lingwisty jest bezsensownym daremnym wysiłkiem.

Autorka najwięcej chyba miejsca poświęca, lub najbardziej lubi malarza, pana Lloyda – jego monologi wewnętrzne są pełne pięknych opisów irlandzkiej przyrody, morza, chmur, skał i ptaków, wibrujących kolorami w słońcu stale przerywanym deszczem. Monologi lingwisty wyjaśniają nieco jego podejście do kwestii zagrożonych języków – sam pochodzi z rodziny mieszanej i jego rodziców różniło podejście do języka bliskowschodniego, którym mówiła jego matka.

W pewnym momencie pojawia się próba częściowego rozwiązania konfliktu przynajmniej na poziomie artystycznym, gdyż malarz nieoczekiwanie znajduje ucznia, entuzjastę, który pragnie malować i planuje wspólną wystawę. Nie budzi to jednak entuzjazmu jego bliskich, którzy obawiają się ucieczki młodego człowieka z wyspy gdzie populacja starzeje się mocno. Malowanie portretów miejscowych kobiet w skąpym ubraniu również nie jest mile widziane.

Jeśli ktoś miałby ochotę dowiedzieć się, jak potoczył się i zakończył się dyskurs między artystą, językoznawcą, i mieszkańcami małej wysepki, radzę przeczytać książkę. Nie jest ona naiwna ani schematyczna, wręcz przeciwnie, stawia wiele otwartych kwestii i pytań, na który każdy może odpowiedzieć sam. Uwaga: powieść zawiera wiele irlandzkich zwrotów, z tłumaczeniem na język polski.