To bardzo przydatne wiedzieć, jakie jest najsilniejsze zaklęcie. Okazuje się, że nie jest to ani popularna „Abrakadabra” ani spektakularne „Expecto patronum” (choć trochę żal…). W zasadzie to zrozumiałe. Dlaczego największą siłę oddziaływania miałoby mieć jakieś dziwaczne słowo, albo wezwanie na pomoc jakiegoś opiekuna i to po łacinie? To musi być coś innego. Coś, co ma się zawsze w głowie, w sercu, ”pod ręką”. Z nowej adaptacji filmowej Akademii Pana Kleksa w reżyserii Macieja Kawulskiego dowiadujemy się, że największą moc ma siła wyobraźni ujęta w te właśnie słowa: „A co by było gdyby?”
Jan Brzechwa pisał książkę o Panu Kleksie w czasie okupacji. Wydana została po raz pierwszy w 1946 roku. Zilustrował bajkę Marcin Szancer i to właśnie jego wizja tytułowego bohatera stała się wzorem niemalże jak wzorzec metra z Sèvre. Ale jak wiadomo nie ma już materialnego wzorca metra, zmieniła się definicja i wzorzec stał się nieadekwatny. Świat się zmienia. Również bohaterowie bajek są inni w wyobraźni dzieci sprzed 60, 40, 20 lat i tych współczesnych. A każde pokolenie dzieci ma prawo do własnej, przez siebie wyobrażonej wizji każdego bajkowego świata. Więc to jak naprawdę wygląda Pan Kleks i jego świat zależy tylko od wyobraźni czytającego bajkę dziecka.
Niecałe czterdzieści lat po pierwszym wydaniu książki, w 1983 roku, powstała filmowa adaptacja Akademii Pana Kleksa. Wyreżyserował ją Krzysztof Gradowski, a główną rolę zagrał Piotr Fronczewski. Był genialny! Po pierwsze, przypominał szancerowskiego Kleksa, więc wpisał się w obowiązujący ciągle wzór. Po drugie, Piotr Fronczewski genialnym aktorem był, jest i będzie, i w tej kwestii dyskusji nie przewiduję. Po trzecie, idealnie pasował do całej filmowej wizji twórców. Film był na owe czasy dosyć nowocześnie zrobiony, kolorowy, pełen fantazji, efektów specjalnych i świetnej muzyki. I bardzo się spodobał widzom. Dzieciom i dorosłym. Po cyfrowej rekonstrukcji w 2015 roku nabrał blasku i nadal jest chętnie oglądany.
Na fali popularności filmu, powstała druga część przygód ekscentrycznego profesora i jego uczniów: Podróże Pana Kleksa. Premiera odbyła się w 1986 roku. Film był kooprodukcją polsko-radziecką i, jak na podróże przystało, kręcony był w Armenii, na Krymie, na Kaukazie i w Bułgarii.
Trzecim filmem o przygodach profesora Kleksa był, zrealizowany w 1988 roku: Pan Kleks w kosmosie. Tym razem nie oparto się na tekście Brzechwy, Krzysztof Gradowski posłużył się własnym pomysłem i scenariuszem, choć widać w filmie nawiązania do dwóch poprzednich realizacji. Film powstał we współpracy z kinematografią czechosłowacką, a kosmiczne plenery znaleziono zarówno w Polsce (np. Elektrownia Bełchatów) jak i w Czechach.
Na koniec serii swoich filmów Krzysztof Gradowski wrócił do Brzechwy. Na motywach powieści: Tryumf Pana Kleksa powstał w 2001 roku polsko-szwedzko-irlandzki film będący połączeniem filmu fabularnego i animacji. Główny bohater występował tym razem tylko w części animowanej. Również ten film, tak jak poprzednie, został poddany cyfrowej rekonstrukcji.
Jednym z atutów filmów o Panu Kleksie była muzyka i piosenki. Autorem muzyki był Andrzej Korzyński, a piosenki śpiewali, między innymi: Edyta Gepert, Zdzisława Sośnicka, Małgorzata Ostrowska, TSA, Maryla Rodowicz czy Andrzej Rosiewicz. Poza tym aktorzy grający w filmach, na czele z Piotrem Fronczewskim oraz zespół Fasolinki i Chór Chłopięcy Towarzystwa Śpiewaczego „Lutnia”. Takie piosenki jak: Witajcie w naszej bajce, Na wyspach Bergamutach, Meluzyna czy Kaczka Dziwaczka znamy i śpiewamy do dziś. Część piosenek została napisana do oryginalnych tekstów Brzechwy, do pozostałych teksty napisał sam Krzysztof Gradowski.
Jeśli o muzyce mowa trzeba też wspomnieć o tym, że Pan Kleks doczekał się adaptacji musicalowej. Prapremiera miała miejsce w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie w 2007 roku. Szefem muzycznym był Andrzej Korzyński, wykorzystano w przedstawieniu część znanych już piosenek, powstały też nowe. Twórcami libretta byli Daniel Wyszogrodzki i Wojciech Kępczyński, ten ostatni reżyserował spektakl. Współczesne przedstawienia teatralne mają często multimedialny charakter, tak więc i tutaj nie zabrakło barwnych animacji, których autorem był Tomasz Bagiński.
Czterdzieści lat po premierze pierwszego filmu o Akademii Pana Kleksa mamy w kinach „zupełnie nową bajkę” – nowy film na motywach książki Jana Brzechwy w reżyserii Macieja Kawulskiego. Jak to zwykle bywa widzowie zapełniają sale kinowe, krytycy kręcą nosami, a wielu 50-latków z nostalgią wspomina pierwsza wersję opowieści i wdycha, że „ to już nie to…” Fakt, to już jest trochę inna opowieść, ale ciągle jest w niej sporo Brzechwy. Nowy Pan Kleks – w tej roli Tomasz Kot – jest kolorowy, zwariowany, szalony, i świetnie pasuje do nowej wizji bajkowego świata. Akademia stała się koedukacyjna i międzynarodowa (co jest zgodne z współczesnymi standardami), zagrożenie bardziej mroczne (co pasuje do współczesnych zagrożeń), silne jest też antywojenne przesłanie (konieczne w czasach, w których przyszło nam żyć). Jest też fajna muzyka, no i oczywiście pojawia się biblioteka, niestety, tylko na chwilę. Ale nowa Akademia to nie tylko film. Powstają projekty edukacyjne, które wykorzystują bajkowy świat do promocji nauki, poszerzania horyzontów, rozwijania kreatywności. Przykładem może być projekt EduKleks, wykorzystujący format Minecraft, aby, jak piszą twórcy: „przemienić rozrywkę w wirtualną przestrzeń edukacyjnej mocy”.
Pan Kleks znany jest w innych krajach. Z filmu Gradowskiego, który był wyświetlany miedzy innymi na Wyspach Brytyjskich, ale i z tłumaczeń książki. W ostatnich latach, ze wsparciem Polskiego Instytutu Książki ukazały się tłumaczenia na język szwedzki i macedoński. Autorem szwedzkiego tłumaczenia jest Tomas Håkanson, a oryginalne nowe ilustracje stworzyła Jenny Berggren. Tłumaczem na język macedoński jest Ilija Trajkowski. Co ciekawe przez lata nie było wersji angielskiej, istniały bowiem jakieś tajemnicze formalne przeszkody. W 2020 Marek Kazmierski dokonał wreszcie tłumaczenia na język angielski. Książka w tej wersji jest dostępna w formie e-booka. Plotka głosi, że przed laty do takiego tłumaczenia przymierzała się J.K. Rowling, ale… to już jest zupełnie inna opowieść.
Ewa Zys
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe.