W 1956 roku troje dzieci w poszukiwaniu pomysłu na zabawę udało się na plac budowy. Dzieci nigdy nie wróciły. Zostały uznane za zaginione, szukała ich cała Polska. Po kilku miesiącach przypadkowy przechodzień odkrył, co się z nimi stało. Podczas zabawy na stercie piachu nastąpiło jej osunięcie na dzieci, które zostały zasypane i zaduszone.
Był to jeden z bodźców, który spowodował powstanie Stowarzyszenia „Niewidzialnej Ręki”.
Książka autorstwa Macieja Wasielewskiego, dziennikarza i pisarza, opowiada historię Macieja Zimińskiego. Kim był Maciej Zimiński? Polskim dziennikarzem, warszawiakiem od urodzenia, choć dzieciństwo spędził w Wilnie. Od 1965 do 1973 roku był zastępcą redaktora naczelnego programów dziecięco-młodzieżowych Telewizji Polskiej i odpowiadał wówczas za program dla dzieci starszych. Autor książek dla dzieci, m.in.: Szatańska księga (1959), Jak to było z Mysią Wieżą (1960) i Sto dni pod biegunem (1961). Najbardziej znany jest jednak z wielu popularnych cyklicznych programów telewizyjnych dla dzieci, jak Ekran z bratkiem, Teleferie, Piątek z Pankracym. I oczywiście to on stworzył także Stowarzyszenie Niewidzialnej Ręki.
Ani o Macieju Zimińskim, ani o Niewidzialnej Ręce do tej pory nie słyszałam. Nad książką Macieja Wasielewskiego pochyliłam się zaciekawiona tytułem i tym, że owa historia wydarzyła się w Polsce. Faktycznie, nagle okazało się, że przecież kojarzę i Piątek z Pankracym, i Teleranek, a ich autorem był nikt inny, jak Zimiński właśnie. Dodatkowo popytałam osoby, które dorastały w latach 60. i 70. o słynną wtedy „niewidzialną akcję” i faktycznie, wielu z nich pamięta Niewidzialną Rękę. Opowiadali mi, że prześcigali się, która podwórkowa banda spełni więcej dobrych uczynków.
Była to akcja propagującą czysty altruizm, która szybko rozpowszechniła się wśród większości polskich dzieci tamtych lat. Okazuje się, że wcale nie było o to trudno, gdyż młodzież zafascynowana filmem Zorro, który był wtedy wyświetlany w polskiej telewizji, chętnie na swoich podwórkach zostawiała symbol odciśniętej dłoni, dając do zrozumienia, że tak, jak ich idol, spełnili dobry, niewidzialny uczynek i mogą się z dumą pod tym podpisać. Dzieci uczyły się również, jak mądrze i bezpiecznie spędzać wolny czas.
Cudownie czytało się o Tośku, który w ramach akacji „Niewidzialnej Ręki” znalazł domy dla wszystkich dzieci z sierocińca w Koszykach, ale niestety tak szczegółowo opisany jest tylko ten przypadek. Nie ma zbyt wiele tak rozbudowanych wątków i to uważam za duży błąd.
Mniej więcej w połowie książki następuje spory zgrzyt. Autor zaczyna skupiać się na sobie, swoim życiu, małżeństwie, karierze i ubolewaniem nad tym, że czasy się zmieniły. Wydaje się być mocno zafascynowany przeszłością, tak mocno, że mam wrażenie, iż ciężko funkcjonuje mu się w teraźniejszości. Gdy Wasielewski jedzie do wsi Koszyki i próbuje porozmawiać o słynnej akcji, nie znajduje tam nikogo, kto chciałby o tym dyskutować, jakby to nigdy nie miało miejsca. Zimiński nie może się z tym pogodzić, zamyka się w sobie, nie wychodzi z mieszkania, staje się małomówny i niesympatyczny. Autor, który poszukuje dalej jakichkolwiek wpływów z przeszłości, rozmawia z tymi, którzy dawniej Macieja Zimińskiego znali, pracowali z nim – jednak im więcej ustala faktów, tym niestety mniej rozumie. I mam wrażenie, że tak samo mało rozumie czytelnik.
Spodziewałam się książki, która byłaby spisem opowieści poszczególnych dzieci i ich dobrych uczynków, a jest to swego rodzaju reportaż o dwóch mężczyznach, którzy nie potrafią odnaleźć swojego miejsca w zmieniającym się świecie.
Książka ta jest trudna i dość chaotyczna. Bywały fragmenty, które czytało się ciężko i które wymagały od czytelnika wielkiego skupienia po to, aby móc nadążyć za nowo pojawiającymi się faktami. Czas teraźniejszy miesza się z czasem przeszłym. Ale jeśli ktoś zapyta mnie, czy w takim razie warto przeczytać tę książkę, odpowiem „tak”. Raczej nie ze względu na lekkość czytania, ale na fakt opisania postawy młodzieży, czyniącej wiele dobrych uczynków. Być może jest to też cenna lekcja dla nas, dorosłych, ukazująca dziecięcą chęć czynienia dobra. Trzeba ją tylko wyzwolić i dobrze nią pokierować .
Urszula Radecka-Obrochta
Maciej Wasielewski, Niewidzialna ręka, Wielka Litera, Warszawa 2019
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowe.