Kręgi Magii. Cienie na niebie.

     Kamil Murzyn nie mówi o sobie „twórca komiksów”, a „twórca fantasy’’. Czerpiąc z bogatego dorobku tego gatunku, tworzył obrazki, historie RPG, gry karciane. Z czasem rozpoczął pracę nad własnym uniwersum – tytułowymi Kręgami Magii, promując i przedstawiając pierwsze próby z nim związane w mediach społecznościowych. Niniejszy komiks jest tym, który tworzyć ma podwaliny pod dalszy rozwój cyklu, planowanego na kilka tomów.

     Czy wyszedł z zadania obronną ręką, dla kogo właściwie jest ten komiks oraz ile razy można pisać fantastykę w fantastyce – o tym w tej recenzji. Co ważne, Czytelnia NOVA objęła go swoim patronatem.

     Komiks fantastyką stoi. Gdzie tylko ręki nie włożyć – smoki, magia, moce, równoległe światy, potwory, zombie, incepcja, futuryzm, lśnienie. Gatunek na przestrzeni ostatniego wieku dorobił się tysięcy kanonów, toposów, odniesień odniesionych od odniesienia oraz Wiedźmina. W takim gąszczu pozycji łatwo ten debiut przeoczyć. „Ach, kolejna bajka fantasy dla dzieci”, a zaufajcie mi  byłby to błąd.

     Historia z Kręgów Magii przedstawia nam losy czwórki bohaterów – dzieci, ale to nie te dzieci w „amerykańskim stylu” – czyli na tyle nie-dziecinne, by i dorosły mógł się z nimi utożsamić. Bo widzicie, ta czwórka dzieciaków to złodzieje. I to nie tacy jacyś byle lepsi kieszonkowcy, a w zasadzie gang. Grupa przestępcza. Na co dzień planują, jak oskubać wozy przejeżdżające przez ciemną dróżkę w lesie. Słowo „ciemny” ma tutaj duże znaczenie, ponieważ chłopcy żyją w krainie, do której światło słoneczne nie dociera. No, po prawdzie to dociera, ale jak i kiedy – o tym musicie już sami przeczytać, nie będę psuć zabawy.

     Cały komiks jest utrzymany w stonowanych, ciemnych barwach z dominacją butelkowej zieleni i indygo, rozświetlonych niekiedy przez płonące pochodnie czy biel śniegu. Kolejne strony oferują mnogość kadrów, a stosunkowo niewiele treści, co w efekcie prowadzi do zdynamizowania, ożywienia akcji. Czytelnik wręcz słyszy koła jadącego powozu czy skrzypienie śniegu pod butami bohaterów.

     Co wyróżnia opisywany tom?  Odniesienia. Masa odniesień. Każda strona, kadr, ujęcie jest nimi przepełnione. Nie chcąc psuć Wam radości w ich odkrywaniu, wspomnę tylko kilka z nich. Już na pierwszej stronie widzimy wóz z brodatym woźnicą, który wjeżdża jak Gandalf do Hobbitonu, w dymkach narrator rozpoczyna opowieść w sposób, który mi kojarzy się ze wstępem kolejnych tomów Trylogii Husyckiej Sapkowskiego. Historia rozpoczyna się (a jakżeby inaczej!) wokół rozpalonego ogniska, przy którym siedzi kompania, a w pewnym momencie opowieści bohaterowie spotykają stworzenie przypominające to z gry Monster Hunter World. Kręgi Magii to jednak nie tylko zlepek zapożyczeń ze świata fantasy. Autor w niebywale subtelny sposób miksuje te wszystkie analogie, klisze, charakterystyczne momenty, doprawiając to szczyptą własnej magii, dzięki czemu świat przedstawiony w komiksie jest autentyczny, jednorodny, będący klasą samą w sobie.

     Jedynym minusem tej pozycji jest jej objętość. Po lekturze pierwszego tomu czytelnika aż korci, by sięgnąć po kolejny, szczególnie że opisywany tom posiada budujący napięcie cliffhanger na końcu. Dla kogo jest ten komiks? Dla każdego! Świetnie będzie się przy nim bawił zarówno dorosły, jak i dziecko. Kamil Murzyn dał nam komiks przepełniony magią, ciepłem, przygodą. Narysował fantastykę fantastyką. I to fantastycznie!

Ewa Michałowska

Kręgi Magii. Cienie na niebie, scenariusz i rysunki Kamil Murzyn, Wydawnictwo Ultimate Comics, Zielona Góra 2020