W korytarzach wirtualnej biblioteki.

     Czy po wirtualnej bibliotece się spaceruje? Czy sieć zastawia na nas pułapki? Jak wyjść cało z gąszczu dostępnych online informacji, aby skorzystać z e-zasobów? Biblioteka to cisza, odpowiednie oświetlenie, skupienie. Zasoby dostępne z dowolnego miejsca i medium, wydają się powodować w naszym umyśle niemałe rozproszenie. Pracujesz na smartfonie w tramwaju, w domu przed komputerem, przy biurku w pracy. Zaglądasz na pocztę, na facebooka, wchodzisz na stronę sklepu, korzystasz z wyszukiwarki, znajdujesz Wikipedię. Czytelniku, czy zastanawiasz się,  ile czasu spędzasz na rzeczach najważniejszych, ile na błahych oraz zupełnie przypadkowych wątkach? Istny zamęt.

    Nie zamierzam pisać na temat wyższości tradycyjnej biblioteki nad jej internetową wersją ani na odwrót. Nazwa ,,wirtualna biblioteka” dla potrzeb tego artykułu to biblioteka dostępna online, wraz z bazami danych i zawartymi w niej e-bookami oraz artykułami i innymi zasobami. Biblioteka przez wiele wieków była miejscem, w którym przechowywano księgi, archiwa, manuskrypty, książki, czasopisma, dokumenty. Miejsce stopniowo ewoluowało w instytucję, mającą pracowników (bibliotekarzy), jak i odbiorców (czytelników). Dla potrzeb klarownego oglądu w myśl przewodnią artykułu, postawimy granicę między biblioteką tradycyjną a biblioteką wirtualną.

    Postępująca cyfryzacja naszego życia zostawia w umysłach ludzi głęboki ślad i wprowadza kolejne zmiany w życie społeczne, w większości nieodwracalne. Internet, a wraz z nim wirtualna biblioteka, ułatwiają nam codzienne funkcjonowanie, wiele informacji mamy na wyciągnięcie ręki. Problem jednak w tym, aby wydobyć wartościową informację z mirażu reklam, wiadomości, komentarzy, zdjęć, całego pejzażu internetowego przekazu. Tło każdej strony internetowej zdaje się odwracać naszą uwagę, proste narzędzia, dodatki, wyskakujące po sobie okna i strony mogą wprowadzać odrobinę zamętu w głowie.

    Cyfrowe media mogą być doskonałym narzędziem w rękach człowieka, wzmacniają nasze możliwości, przyspieszają życie. Jednak wystarczy wpatrywać się odrobinę dłużej w ekran monitora, by popaść w uzależnienie. Czujemy się związani ze swoim smartfonem, laptopem, wręcz ciężko wyobrazić sobie codzienne funkcjonowanie bez nowych mediów. Ile razy dziennie sprawdzamy pocztę, facebooka i wyszukujemy informacji, które w niewielkim stopniu są nam w danym momencie potrzebne? Z nudów oglądamy krótkie filmiki, czytamy same nagłówki artykułów, przeglądamy pobieżnie strony. Pisząc pracę naukową online, pobieramy artykuły, skany, wyszukujemy, powierzchownie przeglądamy, nie czytamy od deski do deski, nie zagłębiamy się w myśl przewodnią, nie korzystamy w pełni z całego zasobu. Ile bezowocnych godzin spędzamy przed monitorem komputera i smartfona?

    Dostęp do internetu zabieramy ze sobą niemal wszędzie, dokąd pójdziemy. Atraktory sieci powodują uzależnienie od internetu. Uzależnienie jest stanem patologicznym, długofalowo źle oddziałuje na nasze życie, trudno wyprowadzić się z takiego zachowanie na prostą, jak pisze Manfred Spitzer. [1]

     Pytania, jakie wpisujemy w wyszukiwarkę są świetną metodą badania prawdy o kondycji współczesnego człowieka. Boimy się przyznać do swoich prawdziwych trosk, autentycznych poszukiwań. Jednak internet zapamiętuje nasze ślady w sieci. Elektroniczna inwigilacja pozostawia wiele do życzenia. Nasza prywatność w sieci została z całą pewnością stłamszona. Korzystając z internetu, zostawiamy po sobie cyfrowy ślad, choć nie zawsze byśmy sobie tego życzyli.

    Wesoło skupiamy się na pozytywach pracy online, zapominając o ludziach pozbawionych dostępu lub nie potrafiących korzystać z nowych mediów. Świat podąża za cyfrowymi zmianami, jednak prowadzi to do kolejnego patologicznego stanu. Ludzie nie korzystający z nowych mediów, zostają wykluczeni z tego nowoczesnego, wspaniałego świata.

    ,,Współczesny człowiek w wyniku cyfryzacji życia cierpi na samotność, stany lękowe i stres”,  jak podaje Manfred Spitzer.[2] Termin technostress jest popularny w anglojęzycznym piśmiennictwie, oznacza brak możliwości adaptacji człowieka do nowych technologii informacyjnych poprzez paraliżujący stres związany z np. brakiem zrozumienia działania nowej technologii. Zjawisko technostress niesie ze sobą konsekwencje fizyczne (np. bóle brzucha, ból stawów, przyspieszone bicie serca, podwyższone ciśnienie krwi), emocjonalne (np. irracjonalność, lęk przed utratą smartfona, depresja, paranoja prowadząca do unikania komputerów), behawioralne (np. wycofanie się z życia społecznego, palenie tytoniu lub nadużywanie alkoholu, bezsenność)  czy choćby psychologiczne (przeciążenie dostępem do informacji, prowadzące do braku umiejętności znalezienia, przeanalizowania, oceny, zastosowania informacji we właściwym kontekście).[3]

   Wreszcie spędzając w pozycji siedzącej więcej czasu niż rzeczywiście potrzebujemy, narażamy się na choroby cywilizacyjne typu otyłość, nadwaga, zła postawa ciała, zwyrodnienie stawów, wiele innych takich samych jak przy braku odpowiedniej dawki ruchu i długotrwałej pozycji siedzącej.

    Czytanie książki wpływa na naszą wyobraźnię, tworzymy w umyśle złożone i przestrzenne konstrukcje myślowe. Świat dostępny online zachwyca i wciąga, staje się używką. W bibliotece można zawierać przyjaźnie, spotykać się, rozmawiać, wspólnie uczyć. Cyfrowe zasoby biblioteczne ułatwiają szybką pracę, niezależnie od miejsca, w którym się znajdujemy. Jednak praca w wirtualnej bibliotece nie jest taka sama jak nad papierową książką  przy stole w czytelni lub w kawiarni, w domowym zaciszu.

    W książce Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg autor porównuje pracę ludzkiego mózgu do pracy żonglera podczas naszego korzystania z sieci. Wirtualny świat uniemożliwia, zdaniem Nicholasa Carra, ,,głęboką lekturę’’ czy trwałą i cierpliwą koncentrację. “Konieczność oceniania wartości poszczególnych linków i podejmowania kolejnych decyzji, w którą stronę podążać, przy jednoczesnym przetwarzaniu mnóstwa bodźców wymaga ciągłej koordynacji czynności umysłowych i dokonywania wyborów, co odciąga mózg od pracy polegającej  na interpretacji tekstu bądź innych informacji.”[4]  Kora przedczołowa czytelnika podłączonego do sieci, musi nieustannie przetwarzać i analizować w co warto kliknąć. Co ciekawe, rozproszenie uwagi, jest dla nas trudno uchwytne i często nie zdajemy sobie sprawy, kiedy umyka nam jakiś ważny wątek. Częste czytanie online może utrudniać zapamiętywanie i hamować rozumienie. To, co ćwiczy korę przedczołową, fatalnie wpływa na jakość pracy z tekstem, mózg jest zwyczajnie przeciążony. Nie wykorzystujemy umiejętności długofalowej koncentracji, jaką zyskujemy czytając lekturę w sposób linearny i przez wiele stron. 

  ,,Informacje wpływające do pamięci roboczej nazywają się obciążeniem poznawczym.’’[5] Pamięć długotrwała, która wpływa na naszą inteligencję i mądrość potrzebuje szerokiego wglądu w problem, w świat, jest misternie budowana na naszej wiedzy i doświadczeniu. Krótkie teksty i informacje trafiają do pamięci roboczej i nie tworzą wiele nowych połączeń nerwowych, są szybko zapominane. Korzystając z internetu zaburzamy naszą sprawność intelektualną, zdolność uczenia się, napotkane wątki rozumiemy bardzo powierzchownie.

    Nasuwa się pytanie czy możliwy jest proces uczenia się i czytania online ? Książki istnieją i mają się całkiem dobrze w erze postępującej cyfryzacji i technologii informacyjnych. Książki i inne wydania papierowe czyta się wygodniej, choć cyfrowe wersje są zbawieniem, gdy nie możemy dotrzeć do fizycznych źródeł.

    O negatywnych konsekwencjach korzystania z nowych mediów w kontekście wirtualnej biblioteki, napisałam dość dosadnie. Dla niektórych osób doskonale poruszających się po mediach informacyjnych, w nieco przejaskrawiony sposób przedstawiłam zagrożenia płynące z korzystania z internetu oraz e-zasobów. Chciałabym jednak podkreślić, że aby skupić się w swojej pracy nad pozytywnymi aspektami technologii informacyjnych, musimy być świadomi ryzyka, jakie ze sobą niosą nowe narzędzia w rękach człowieka i stałe podłączenie do sieci. Internet wraz z bibliotecznymi źródłami wiedzy stwarzają szansę do nowych eksploracji i twórczych działań badawczych, naukowych.

    Ogromnym zagrożeniem dla biblioteki, w tradycyjnym rozumieniu tego słowa jest jej koniec nie tylko wobec ciągle postępujących zmian intensywnej cyfryzacji życia, ale wobec innych przemian kulturowych. W najczarniejszym ze scenariuszy, czytelnicy bibliotek staną się wymierającą klasą społeczną. By przetrwać zmiany, potrzebujemy synergii Biblioteki i wirtualnych źródeł wiedzy. Synergia jest wyrazem zapożyczonym z chemii i oznacza zjawisko, gdy dwie lub więcej występujących razem substancji wzmacnia swoje działanie.

    Jako osoby korzystające z wirtualnej biblioteki i internetu w ogóle, powinniśmy odnaleźć swój sposób korzystania z mediów wirtualnych. Pracuj rzetelnie, nie odrywając się od pobocznych wątków. Wyrób sobie dobre praktyki. Zaplanuj, ile czasu spędzisz przed komputerem, smartfonem. Naucz się korzystać z nowych źródeł i programów, pomimo pojawiających się obaw i lęków. Zrób to krok po kroku, tak jak potrafisz. Czytaj ciekawe, wciągające artykuły, spróbuj odnaleźć w nich sens i prawdziwy przekaz. Jeśli czegoś nie wiesz, zapytaj bibliotekarza.

Diana Sz.

[1] Manfred Spitzer, Cyberchoroby. Jak cyfrowe życie rujnuje nasze zdrowie., str. 30.

[2]Ibidem, str. 110.

[3]en.wikipedia.org/wiki/Technostress, dostęp: 19.05.2020.

[4]Nicholas Carr, Płytki Umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg., str. 153.

[5]Ibidem, str. 156.

Manfred Spitzer, Cyberchoroby. Jak cyfrowe życie rujnuje nasze zdrowie, Wydawnictwo Dobra Literatura, Słupsk 2016

Nicholas Carr, Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg, Wydawnictwo Helion, Gliwice 2013

Licencja Creative Commons

Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowe.