Celtowie Nadchodzą (Caoimhín De Barra, The Coming of the Celts, AD 1862, the Celtic Nationalism in Ireland and Wales)

Okładka książki

Harfa irlandzka Trinity College DublinChciałabym powiedzieć kilka słów o książce, która mnie zainteresowała a nawet rozdrażniła, ale nie będzie to recenzja naukowa. Jestem przypadkiem osoby, która od fascynacji muzyką przeszła do nauki i zajmuje się relacjami kulturalnymi i historycznymi między Polską a krajami celtyckimi. Wiem, że literatury na temat ruchów odrodzeniowych końca 19w jest bardzo niewiele. Dla mnie są one ciekawe także o tyle, że w tym czasie, zwłaszcza w Irlandii, bardzo często porównywano sytuację kraju z pozycją innych krajów bez własnego państwa, takich jak Polska i Węgry.

Zbyt wiele publikacji z „Celtem” w tytule ma zbyt mało wspólnego z faktami historycznymi w treści. Czyżby nareszcie ktoś zabrał się do pracy nad usystematyzowaniem dziejów odrodzenia celtyckiego. Opasły tom Coming of the Celts w pierwszej chwili jawił mi się zatem jak jaśniejący w ciemności puchar Św. Graala. Czy moja ciekawość została zaspokojona? Częściowo. Może powinnam dodać, że kilka miesięcy temu próbowałam zadać autorowi kilka pytań, używając jego strony na Academia.edu, ale bez rezultatu, nie udało się więc poznać jego reakcji na moje wrażenia.

Autor książki jest Irlandczykiem, młodym profesorem historii na Gonzaga University, Spokane, Washington. Nie jest to wielka uczelnia, ale specjalizacja autora jest rzadka i  należy do tych, za której uprawianie nie zarabia się kokosów, jak za odkrycia w dziedzinie medycyny.

Obszerna książka jest pierwszą De Barry, i jej rozmiary należy podziwiać, podobnie jak pracowitość autora. Pisząca te słowa wie, jaka trudność sprawia dotarcie do setek źródeł jakie cytuje autor, w tym do czasopism z przełomu 19 i 20w, ze względu na rozpaczliwy stan zachowania nie nadających się do digitalizacji, przeważnie dostępne w takich miejscach jak National Library of Ireland na czytnikach, gdzie z trudem można odcyfrować tekst ze zniszczonego mikrofilmu. Interesujące dla mnie było na przykład szczegółowe przedstawienie konfliktu pomiędzy Ligą Gaelicką a ruchem panceltyckim, o którym to sporze wiedziałam, ale bez szczegółów. Zasadniczy obszar zainteresowań autora to rozwój nowoczesnego nacjonalizmu irlandzkiego z tamtej epoki,. Jednocześnie zaciekawiła go Walia, inna kraina celtycka, do tego stopnia że poznał jej język co pozwoliło mu na dotarcie do źródeł walijskich w Narodowej Bibliotece Walii. Mógł zatem pokusić się o porównanie dwóch rodzących się po 1860 nowoczesnych nacjonalizmów: irlandzkiego i walijskiego.

Potrójna harfa walijskaWybór Walii wydawać się może zrozumiały głównie z jednego względu – ma ona najwyższy udział osób mówiących językiem narodowym ze wszystkich krajów celtyckich. Jest tak pomimo, iż Walia nie jest niepodległa, od Średniowiecza nie prowadziła powstań przeciwko władzy Londynu , a niedawno w głosowaniu w sprawie Brexitu, jej mieszkańcy opowiedzieli się po tej samej stronie co Anglicy, odwrotnie niż Irlandczycy z Irlandii Pn i Szkoci. Kulturalny nacjonalizm okazał się bardziej efektywny od militarnego? Niestety książka taktownie nie udziela tu odpowiedzi, poza tym wydaje mi się, że autora interesuje zasadniczo raczej teraźniejszość i przyszłość, dla których przeszłość to jedynie tło. Brak głębszej refleksji historycznej zastępują u niego dywagacje o teraźniejszości i przyszłości co było dla mnie rozczarowujące (a dla kogoś innego może być zaletą). Pomimo to, książka daje na ten temat dużo do myślenia, choćby na bazie bardzo obszernej antologii cytatów.

Powiedziałam już, co lubię w tej książce, a teraz muszę niestety rzec, co mi się mniej podobało. Rozumiem gorliwość młodego autora połączoną ze świadomością, że większości czytelników nie będzie dane dotrzeć do tych samych źródeł. Jednakże czytając cytat z czasopism za cytatem , dziesiąty i dalszy nie tylko na ten sam temat, lecz także o tym samym znaczeniu, podpierający tę samą tezę, bez refleksji autora, czułam powoli ogarniającą mnie senność. Lepiej jednakże iż tych cytatów (ze staranną bibliografią) jest za dużo, niż gdyby nie było ich wcale, gdyż badaczowi lub studentowi filologii celtyckiej czy historii mogą one pomóc w jego własnych badaniach.

Współczesna harfa bretońskaDalsze zastrzeżenia są poważniejsze, ale też subiektywne. Na przykład jest to tylko moje przekonanie, że autor tak bardzo skoncentrował się na swoim głównym temacie, relacjach irlandzko-walijskich, i częściowo irlandzko-brytyjskich, że pominął wszystko co było kontekstem i tłem historycznym. Jak to, że działacze na rzecz języka i tożsamości irlandzkiej bardzo chętnie porównywali sytuację swego kraju z krajami i językami Europy Wschodniej – Polski, Węgier i Czech oraz Żydów. Wgląd autora książki w publikacje z epoki był tak szczegółowy, że nie mógł nie zauważyć Alfonsa Parczewskiego, który na jednym ze spotkań panceltyckich przedstawił program stworzenia organizacji światowej dla ochrony języków mniejszościowych. Inna sprawa to to, że autor w ogóle bardzo ograniczył aspekt międzynarodowy ruchów irlandzkiego i walijskiego. Jego uwagi o pan-slawizmie i pan-germanizmie były dla mnie rozczarowująco powierzchowne.

Trzeci problem, choć może nie najważniejszy dla mnie, to kilka rewizjonistycznie brzmiących argumentów podających w wątpliwość rzeczywisty wymiar jedności Celtów, w podtekście skierowany chyba przeciwko samej idei panceltyckiej, zwłaszcza w oparciu o wyniki badań archeologii genetycznej. Służy temu także zapewne sam tytuł książki, który można odebrać jako (auto)ironię. Może to tylko moje wrażenie, lecz wydawało mi się że sam się tą kwestią nie bardzo przejmował, jednakże uważał że musi się „odnieść do najnowszych badań” (które, jak wszystkie badania z dziedziny genetyki, rozwijają się tak dynamicznie, że mogą stać się nieaktualne rok po opublikowaniu, jako argument dla humanisty są więc ryzykowne, co wiem, przebywając od czasu do czasu na forach o genealogii genetycznej..) To, co dobrze chyba rozumiem i podzielam do pewnego stopnia, to sceptycyzm wobec wszystkich pan- ruchów, które często wykorzystywane są przez najsilniejszego partnera do własnych celów (autor dostrzegł tylko negatywne aspekty pan-germanizmu, natomiast mam wątpliwości co do jego uwag o panslawizmie, który wydawał mu się oparty o polska ideę mesjanistyczną, nie wspomniano zaś o Rosji, ale to inna sprawa).

Dla wszystkich oczywistą sprawą jest, iż Celtów łączą przede wszystkim podobieństwa językowe. A kiedy te języki powstały i skąd przybyły, jest ciągle przedmiotem dyskusji. Wydaje mi się, że niektórym nie odpowiada świadomość, że owe języki, cierpiące wieki prześladowań, same mogły być kiedyś narzucone jakimś społecznościom przez inne. Jednakże historia ludzkości nie zna społeczeństw przez wieczność monolitycznych, brak jednorodności nie powinien być zatem argumentem na kwestionowanie istnienia i autentyczności kultur, które budowały swoją tożsamość przez wieki. Skądinąd, stare sagi irlandzkie mówią o wielu fazach najazdów różnych ludów na Wyspę, a nawet o zejściu pod ziemię, do krainy wróżek, niektórych z nich. Tego rodzaju szersza refleksja historiozoficzna nie każdemu przypada naturalnie do gustu.

Jak wspomniałam wyżej, wydaje się, i tu jego podejście różni się od mojego, autora przyszłość interesuje bardziej niż przeszłość, – jego uwagi na temat spodziewanego dalszego rozpadu wspólnoty „celtyckiej” brzmiały dla mnie nawet nie socjologicznie lecz publicystycznie, i zamiast nich wolałabym więcej refleksji nad samym okresem którego dotyczy książka – u autora jednak nagromadzenie cytatów wydaje się zastępować interpretację. Jest to jednak kwestia wyboru spojrzenia i metodologii.

harfa królowej Marii - szkocka harfa celtyckaW tej recenzji umieściłam skopiowane z Wikipedii zdjęcia harf z czterech krajów celtyckich – Irlandii, Walii, Bretanii i Szkocji (najmocniej przepraszam Kornwalię i Wyspę Man..) Wpadłam na ten pomysł zastanawiając się co dla mnie mają ze sobą wspólnego Celtowie z różnych krajów, prócz podstaw języka – jako miłośniczka muzyki harfowej, lubię słuchać ich wszystkich, co naturalnie jest wysoce nienaukowym zakończeniem.

Dodam zatem kilka słów bardziej obiektywnym tonem – Caoimhín De Barra ma wg. mnie bardzo duży potencjał badawczy i cierpliwość w badaniu źródeł, co nie jest powszechne w dzisiejszych czasach, czekam więc na jego dalsze publikacje – ponoć planuje on historię wszystkich Gaelów (Irlandia, Szkocja, Wyspa Man). Nie muszę się naturalnie zgadzać z jego metodą i wnioskami, ale oby tylko się nie zniechęcał i pisał dalej, bo książek o Celtach napisanych z jakiegokolwiek ale jednak naukowego punktu widzenia i z solidnym warsztatem znajomości ich języków nie ma w nadmiarze.

 

Caoimhín De Barra, Coming of the Celts, AD 1862, the Celtic Nationalism in Ireland and Wales, Longleaf Services Univ of Notre Dame du Lac, 2018

 

Katarzyna Gmerek

Licencja Creative CommonsTen utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowe.

Dodaj komentarz