Tegoroczną wiosnę Dyskusyjny Klub Książki w Bibliotece Uniwersyteckiej powitał lekturą Złodziejki książek Markusa Zusaka. Powieść australijsko-niemieckiego pisarza przypadła do gustu większości z nas, chociaż pewne wątpliwości dotyczyły docelowej grupy czytelniczej, dla której utwór został stworzony. Rzecz w tym, iż Złodziejka książek jest zazwyczaj klasyfikowana jako literatura młodzieżowa, chociaż nie jest to regułą, jednakże grupa tzw. young adults jest faktycznie najbardziej trafna (przynajmniej w mojej opinii). Inspiracją do opisania tej historii były opowieści o dorastaniu matki autora podczas II wojny światowej na terenie nazistowskich Niemiec, których wysłuchiwał jako chłopiec.
Na pewno jest to książka nietypowa, w której rolę narratora przyjmuje na siebie Śmierć, opowiadając o losach osieroconej dziewczynki, Liesel Meminger, której przyszło dorastać przed i w trakcie II wojny światowej w nazistowskich Niemczech. Wychowywana w rodzinie zastępczej przez Hansa i Rosę, ludzi tyle specyficznych, co barwnych, swym dziecięcym spojrzeniem analizuje otaczającą ją rzeczywistość i zachodzące zmiany. Dojrzewa, nawiązuje relacje, bawi się. I uczy się czytać, dzięki przybranemu ojcu, co wzbudza w niej niepohamowaną miłość do książek, prowadzącą ją do kradzieży. Liesel traktuje literaturę z namaszczeniem, niezależnie od treści zapisanych na kartach (czyta zarówno podręcznik dla grabarzy, jaki powieści).
Jednak w ten dziecięcy świat wkracza wojenne okrucieństwo, które nie posługuje się taryfą ulgową ze względu na młody wiek bohaterki. Na kartach opowieści pojawiają się Hitler, NSDAP, Hitlrejugend, palenie książek, naloty bombowe, prześladowania Żydów. Wszystko pisane w prosty (momentami aż nazbyt), jednak przejmujący sposób. Czujemy siłę Historii oraz krzywdy bohaterów, zarazem zrozumiała staje się ich potrzeba normalnego życia. Jest też poczucie odpowiedzialności za istnienie innych osób, chęć pomocy i walki aż do końca.
W mojej opinii najbardziej wartościowa w tej powieści jest warstwa autotematyczna, która kładzie nacisk na moc słowa, moc zarówno niszczycielską (Hitler), jak i twórczą (Liesel). Książki to leitmotiv tej opowieści, obiekt pożądania i nienawiści, punkt odniesienia dla wielu działań bohaterów, którzy sami teksty również piszą. I w tym okrutnym okresie, gdy zdarzenia wymknęły się spod jakiejkolwiek kontroli, zarówno Liesel, jaki Max (Żyd ukrywający się w piwnicy domu głównej bohaterki) mają wpływ na rozwój sytuacji… na kartach swych utworów. Słowa mają działanie ekspiacyjne i katartyczne, stwarzają odrębną rzeczywistość, która staje się alternatywą dla okrucieństwa i zła obecnych w codziennym życiu.
Złodziejka książek to powieść warta przeczytania – w interesujący i odmienny sposób opowiada o temacie zdawałoby się wyeksploatowanym. Pewna lapidarność językowa może chwilami drażnić odbiorców, jednak – jeśli podejdziemy do tej książki jak do lektury młodzieżowej – nie będziemy rozczarowani. Na jej kartach odnajdziemy zarówno elementy historii znane z podręczników, jaki i narrację o relacjach międzyludzkich, które nie zostały przedstawione w jednowymiarowy sposób. Ludzie nie dzielą się na złych i dobrych, większości nie da się jednoznacznie zaklasyfikować, zamiast bieli i czerni napotykamy wiele odcieni szarości. Każdy z bohaterów składa się z wielu warstw, które poznajemy / interpretujemy jak warstwy znaczeniowe tekstu…
Agnieszka Rybarczyk
Markus Zusak, Złodziejka książek, przeł. H. Baltyn, wyd. Nasza Księgarnia 2008 r.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowe.