Rok 2018 Dyskusyjny Klub Książki działający przy Bibliotece Uniwersyteckiej zakończył z przytupem, jakim były lektura i rozmowa poświęcona książce Wojciecha Kuczoka Czarna. To kolejny tytuł, który ukazał się w ramach bardzo ciekawej serii NA F/AKTACH wydawanej przez wydawnictwo Tomasza Sekielskiego OD DESKI DO DESKI, tytuł, który nie przystawał do świątecznej i rodzinnej atmosfery Świąt. Aczkolwiek sądzę, że tego typu lektura zawsze będzie trudna i niewygodna – ponieważ pokazuje wybuch namiętności i ucieczkę od społecznych konwenansów na przekór hipokryzji otoczenia, które doprowadzają do zbrodni.
Czarna to opowieść dokumentalna – z mojej perspektywy wstrząsająca – przekształcająca autentyczną historię o tragicznym finale z 2001 roku w literacką narrację. Przedstawia małomiasteczkowy świat, w którym nagle i nieprzewidzianie zwyczajny romans między poważanym obywatelem i przedsiębiorcą (Jeremi) oraz ambitną nauczycielką (Marysia) przemienia się w relację prowadzącą osoby zainteresowane do zguby.
Największą siłę tej historii stanowi język – miejscami wulgarny, pulsujący, przełamujący przyzwyczajenia odbiorców. To za jego pomocą Kuczok doskonale potrafi opowiedzieć o pozamałżeńskim romansie, prowincjonalnej femme fatale, małomiasteczkowej mentalności, brutalnym mordzie i niewinnej ofierze. Zmienia się w zależności od narratora, od perspektywy, jest spersonalizowany. Jest także występny, tak jak relacja, która łączy dwoje głównych bohaterów – pozbawiony zahamowań i obiekcji, namiętny, porywczy i ordynarny. Jest „nie-do-pomyślenia” w przestrzeni poukładanej i spolegliwej, jaką jest Czarna, tak jak i romans, który z typowego wyskoku w bok zmienia się w czasie w starcie prowadzące do zguby osoby zainteresowane. Osacza bohaterów, zaciska się jak sznur:
„Jeremi stoi przed wyborem, którego nie widzi. Każda decyzja będzie parszywa, to mu nastrój psuje. Sama konieczność dokonania wyboru jest skandaliczna: musi coś wybrać, a przecież nie lubi musieć. Brakuje mu Marii. Brak Marii jest niemile widziany, co nie oznacza, że Maria byłaby widziana mile. Ona nie ma prawa się obrażać. Ona nie ma w ogóle żadnego prawa. Oczywiście nie ma też względem niego żadnych obowiązków. „(s.82)
W ramach najbliższego otoczenia Marysia i Jeremi tworzą własny mikroświat, oparty na wewnętrznych normach. Gdy mają ochotę mówić do siebie w wulgarny czy obelżywy sposób, to po prostu to robią. To ich przestrzeń, ich zasady – które działają przez pewien czas, tworząc wrażenie homeostazy, aż do momentu przesytu.
Czarna to miasteczko jakich wiele, w którym każdy mieszkaniec zna swoje miejsce, ponieważ „role zostały bezpowrotnie obsadzone” (s.82). Wszystko działa do momentu, w którym rozpoczynają się zdarzenia nieakceptowane przez większość, gdy niepisana umowa zostaje złamana, a para głównych bohaterów wychodzi poza ramy oczekiwań społecznych. Wtedy ludzie zaczynają gadać, „mówi się”. Wszak można zdradzać żonę, ale nie powinno się afiszować szczęściem i namiętnością. Wszak można traktować kobiety jak przedmioty, byle robić to z głową. Kiedy jednak poza cztery ściany romansu zaczynają wydostawać się rozedrgane uczucia, otoczenie coraz bardziej się przeciwstawia, najpierw sącząc słowa, następnie przechodząc do czynów, co sprawia, że z Czarnej wyłania się opowieść o zbrodni ukazanej z perspektywy socjokulturowej.
Najbliższe otoczenie to rzona (tak, to nie błąd, tylko celowy zabieg Autora) Jeremiego Beata oraz matka Marysi Helena. Beata, czyli żona z błędem, jest balastem, czymś, co ani nie zaskakuje, ani nie pociąga. Ale przecież to RODZINA jest najwyższą wartością, więc trwać w niej i przy niej należy na przekór wszystkiemu. Zdrada – owszem, proszę bardzo, byle po cichu, żeby Inni nie gadali, mąż i tak wróci, przecież sam nie potrafi nawet odnaleźć chusteczek higienicznych. Podwójna moralność, podwójne standardy, w tle Kościół, komunia święta i obyczajność – to obraz, który wyłania się z tej historii. To opowieść o uprzedmiatawianiu kobiet, w której wyrazistą rolę odgrywają przedstawicielki tej płci, usilnie wspierające patriarchalne tryby. Oczywiście obok mężczyzn, którzy nie mają obiekcji, by przekazywać sobie kochankę z rąk do rąk, jak zabawkę czy marionetkę. Również matka Marysi Helena, toksyczna i nadopiekuńcza kobieta kontrolująca całe otoczenie, nie interesuje się prawdą jako taką, istotny dla niej jest odbiór społeczny, pozory zachowania przystające do wyznaczonych standardów. Relacje między bohaterami są toksyczne, opierają się na pretensjach, kłamstwach, pozorach i poczuciu winy, brak jest szczerości i zaufania.
Zarówno Beata, jak i Jeremi w romansie odnajdują swobodę wyrażania, przełamują skostniały schemat, w który wpisywało się ich dotychczasowe życie. Ich pech polega na tym, iż stało się to w przestrzeni, która nie akceptuje łamania zasad, która doprowadza do ostracyzmu jako formy sprzeciwu. Sensem życia tu i teraz jest ferowanie wyroków, sądzenie za winy, ale nigdy własne – zawsze cudze. Co ciekawe – napiętnowanie dotyka przede wszystkim Marysię, tak jakby tylko od niej zależał rozwój wydarzeń, tak jakby elementem sprawczym rozwoju wydarzeń nie był Jeremi…
Czarna to po części takie everytown, moralitetowa i alegoryczna przestrzeń, w której powtarzalne zachowania i emocje stają w opozycji do spontaniczności i łamania tabu. Zło sączy się z pojedynczych zdań, gestów, decyzji. Tu nie ma wielkich dramatów, jest tylko spirala banalnego zła, która powoli, acz zdecydowanie nakręca się ku tragedii. I dlatego ta książka jest tak bolesna i aktualna. Ponieważ opowiada o tym, iż WSZYSCY MAMY SWÓJ UDZIAŁ W TWORZENIU ZŁA – WSZYSCY JESTEŚMY MIESZKAŃCAMI CZARNEJ. Brak sprzeciwu to także zgoda…
Agnieszka Rybarczyk
Wojciech Kuczok, Czarna, wyd. OD DESKI DO DESKI, Warszawa 2017