Klucz do „Fundacji” Asimova, czyli w jaki sposób literatura Sci-Fi może diagnozować problemy współczesnego świata.
Tematem dzisiejszego wpisu będzie kilka refleksji, które nasunęły mi się podczas lektury Fundacji[1], książki tworzącej obecnie kanon literatury science fiction, jak nie mniej osławiony Solaris Stanisława Lema, czy Diuna Franka Herberta. Wspomniana pozycja stanowi jedną z wielu części cyklu, stworzonego przez Isaaca Asimova, o dziejach Galaktycznego Imperium. Sylwetka autora Fundacji jest z pewnością doskonale znana miłośnikom gatunku, dlatego ograniczę się tylko do jej pobieżnego przedstawienia.
Isaac Asimov (ur. 1919/1920 roku – zm. 6 kwietnia 1992 roku), amerykański pisarz i profesor biochemii, z zamiłowania historyk, autor licznych prac popularnonaukowych, przeszedł do annałów światowej literatury przede wszystkim jako twórca Sci-Fi. Bez wątpienia Fundacja, jak również Roboty (jedno z opowiadań Ja, robot doczekało się ekranizacji w 2004 roku), są najważniejszymi pracami w jego bardzo bogatym dorobku. Mimo dużej aktywności na niwie naukowej, to właśnie za swoją działalność w dziedzinie fantastyki Asimov doczekał się międzynarodowego uznania, o czym świadczy choćby powołane w 1977 czasopismo Isaac Asimov’s Science Fiction Magazine, poświęcone literaturze gatunku oraz fakt uczczenia asteroidy jego imieniem.
Powróćmy jednak do refleksji nad treścią Fundacji. Opublikowana w 1951 roku książka (w Polsce doczekała się aż 4 wydań – w l. 2001, 2004, 2010 oraz 2017) składa się z czterech krótkich opowiadań, w których akcja każdego z nich rozgrywa się w odstępie kilkudziesięciu lat od wydarzeń zaistniałych w poprzednim. Fabuła przenosi czytelnika do zdominowanego przez rodzaj ludzki wszechświata. Możliwe są w nim podróże międzyplanetarne pomiędzy najbardziej oddalonym zakątkami kosmosu. Pojawiające się zaś na kartach książki krążowniki o napędzie atomowym, pola siłowe, krypty czasu, transmutatory czy miotacze promieni to pojęcia doskonale znane wszystkim sympatykom science fiction. A co może nieco dziwić współczesnego czytelnika, gazety w prozie Asimova są nadal wydawane w formie papierowej…
Bezpośrednim tłem dla akcji Fundacji jest stopniowy upadek Galaktycznego Imperium. Nowi bohaterowie muszą mierzyć się z kolejnymi kryzysami wynikającymi z rozpadu dotychczasowych struktur społecznych, kulturowych i technologicznych. Główną osią narracyjną, spajającą fabułę wszystkich czterech tekstów, jest właśnie tytułowa Fundacja. W pierwszym opowiadaniu uczony matematyk Hari Seldon z planety Trantor (pełniącej funkcję stolicy Imperium) opracowuje nową naukę – psychohistorię, z której pomocą jest w stanie przewidzieć dalszy bieg wypadków. Stwierdza on nieuchronność zagłady Trantora, a także całej ówczesnej cywilizacji. Na jego apele – zarówno rządzący jaki i zwykli mieszkańcy stołecznej metropolii – reagują wrogością, ponieważ wizja upadku wielowiekowego Imperium pozostaje dla nich niewyobrażalną abstrakcją.
Dlatego Seldon skupia swe wysiłki na zorganizowaniu na planecie Terminus (pozbawionej bogactw naturalnych i zlokalizowanej na imperialnych peryferiach) swoistej Arki Noego – instytucji naukowej, której celem będzie uratowanie dorobku intelektualnego minionych pokoleń, a w dość odległej perspektywie (obliczonej na kilka stuleci) odbudowa Imperium Galaktycznego. Tym ostatnim szańcem cywilizacji staje się założona przez Seldona Fundacja. Nasuwa się na myśl analogia z mnichami z Monte Cassino, którzy u progu wczesnego średniowiecza usiłowali zachować to co pozostało najbardziej wartościowe po przednim świecie starożytnych Greków i Rzymian. Nie jest to, bynajmniej, przypadkowa zbieżność, ponieważ Asimov (będący wszak miłośnikiem historii) wyraźnie nawiązywał w swej narracji do motywów zaczerpniętych z historii kultury antycznej, Średniowiecza bądź Odrodzenia.
W kolejnych trzech opowiadaniach następcy Seldona starają się kontynuować jego dzieło. Na tym jednak poprzestanę, aby nie psuć czytelnikom radości z lektury książki. Warto w tym miejscu objaśnić zaprezentowany w opowiadaniu Asimova „determinizm historyczny”. Dekompozycja Imperium Galaktycznego nie wynika bowiem ani z klęsk naturalnych, ani z najazdów obcych hord, lecz jest ona spowodowana jego wielkością, a właściwie stagnacją, jaką wywołuje złudne poczucie bezpieczeństwa oraz dobrobytu. Brak impulsu do modernizacji prowadzi nieuchronnie do implozji, zapadania się państwowej machiny oraz społecznych struktur od wewnątrz.
Podobnej erozji, co stworzone przez Asimova mocarstwo, miało podlegać Imperium Rzymskie, o czym starają się nas przekonać liczne kompendia i opracowania historyczne. Proces ten w sposób metaforyczny ilustrują płótna Thomasa Cole’a – amerykańskiego malarza z XIX wieku, który w niezwykle sugestywny sposób uchwycił rozkwit i upadek Cesarstwa Rzymskiego, zamknięty w jednym ujęciu, niczym w filmowej stopklatce. Gorąco zachęcam czytelników do zapoznania się z tymi obrazami.
W opowiadaniach Asimova, ogarnięci powszechną niemocą mieszkańcy Trantora są pozbawieni chęci do podejmowania ryzyka i mierzenia się z nowymi wyzwaniami. Nauka ulega szybkiemu zapomnieniu, a następujące po wycofującym się Imperium ludy nie są w stanie posługiwać się zastaną technologią, przez co szybko ulegają barbaryzacji. Jedynie przedstawiciele Fundacji mogą powstrzymać narastający zamęt oraz przywrócić elementarne więzi pomiędzy zwaśnionym światami.
Ten stan intelektualnej niemocy uwidacznia się zwłaszcza podczas rozmowy burmistrza Hardina z groteskowym kanclerzem Imperium – lordem Dorwinem. Popisujący się erudycją Dorwin opowiada Hardinowi o teoriach dotyczących początków wszechświata, które wyczytał w starych opracowaniach archeologicznych. Na pytanie, dlaczego nie zweryfikuje swej wiedzy poprzez przeprowadzenie wykopalisk na jednej z planet, dygnitarz z Trantora reaguje zgorszeniem, uznając taką ewentualność za stratę czasu. Podobne zachowanie kanclerza wywołuje wiadomość o katastrofie w elektrowni jądrowej. Jedyny pomysł, jaki przychodzi mu wówczas do głowy, to zamknięcie pozostałych zakładów, zamiast podjęcia próby wyszkolenia kadry techników gotowych do obsługi skomplikowanych urządzeń.
Przedstawiony w prozie Isaaca Asimova wykład psychohistorii Seldona w gruncie rzeczy przypomina implementowaną do studiów historycznych marksistowską doktrynę, która również rościła sobie prawo do przewidywania biegu ludzkich dziejów. Jest to jednak znaczne uproszczenie koncepcji amerykańskiego pisarza Sci-Fi. O wiele bliższe do Asimova poglądy na temat przyczyn kryzysu cywilizacji wyraził bowiem hiszpański filozof José Ortega y Gasset w Buncie mas[2]. Obserwacje y Gasseta dotyczyły główni modelu demokratycznych społeczeństw zachodu, choć w dobie obecnej globalizacji, zyskują one na uniwersalności.
Hiszpański uczony zauważył niepokojącą tendencję do narastania w demokracjach postawy roszczeniowej u obywateli, którzy nie kierują się dobrem wspólnym, lecz dążą wyłącznie do zaspokojenia własnych potrzeb. Traktują oni rozwój naukowy i ukształtowane instytucje, jako coś zastanego i mało istotnego. Zabijany jest wszelki indywidualizm na rzecz powszechnego konformizmu, czyli, innymi słowy, utrwala się maniera schlebiania niewybrednym gustom mas przez równie zdegenerowanych przedstawicieli elity. Opisywany proces, podobnie zresztą, jak w narracji Asimova, kończy się wtórną barbaryzacją społeczeństwa. Czy jednak surowość oceny y Gasseta nie stanowi pewnej retorycznej przesady, która tylko częściowo dotyka naszego społeczeństwa?
Pewien snop światła rzuca na ten problem artykuł: How America Lost Faith in Expertise. And Why That’s a Giant Problem, opublikowany w 2017 roku na łamach prestiżowego dwumiesięcznika Foreign Affairs[3]. Autor tekstu, Tom Nichols, przytacza we wstępie wyniki prowokacyjnej ankiety, jaką przesłano zwolennikom Partii Republikańskiej i Demokratycznej w USA. Postawione w niej pytanie brzmiało: czy ankietowany popiera decyzję rządu w sprawie rozpoczęcia wojny z Agrabahem? Niestety, zdecydowana mniejszość uczestników badania zwróciła uwagę na pułapkę czającą się w tym zapytaniu, albowiem wrogi wobec USA Agrabah to fikcyjne królestwo z filmu animowanego Aladyn. Dowodzi to niewiarygodnej wręcz łatwości z jaką obywatele formułują sądy o rzeczach, o których nie mają bladego pojęcia, a jednocześnie mogących mieć doniosły wpływ na losy całego kraju.
W dalszej części artykułu Nichols zwraca uwagę na swoistą niechęć zwykłych Amerykanów do tworzonych przez środowiska naukowe ekspertyz. Ustalenia badaczy specjalizujących się w wąskich dziedzinach są często odrzucane, gdy kolidują one ze światopoglądem danej jednostki bądź całej grupy społecznej. Odczucia stawiane są na równi z fachową wiedzą oraz kompetencjami zawodowymi. Zdaniem Nicholsa sprzyja temu zjawisku również błędne przekonanie o własnych predyspozycjach intelektualnych – charakteryzujące się skłonnością do stosowania wadliwych schematów mentalnych i radykalnych uproszczeń.
Współczesny dyskurs medialny mimowolnie wzmacnia tego typu postawę. Hermetyczny język naukowców sprawia, że przegrywają oni batalię w sferze publicznej z podsycającymi teorie spiskowe populistami, którzy dość umiejętnie potrafią wykorzystać social media do uprawiania własnej propagandy. Doskonałym przykładem omawianego problemu jest historia ruchu anty-szczepionkowego, czy popularność polityków podważających niebezpieczeństwo zmian klimatycznych dla świata. Przewaga populizmu w debacie polega właśnie na relatywizacji istniejącej wiedzy. W ten sposób zagrożenie ekologiczne przestaje być naukowym faktem, a staje się subiektywnym odczuciem, nad którego prawdziwością można debatować w nieskończoność.
Tu ponownie musimy odwołać do ponurej wizji schyłku (stworzonej przez Isaaca Asimova) cywilizacji galaktycznej. Opis imperialnej stolicy, a więc Tranatora – planety przekształconej w jeden gigantyczny ośrodek miejski, całkowicie zabudowanej i zindustrializowany, w której dostęp do promieni słonecznych staje się reglamentowaną atrakcją turystyczną, przywodzi na myśl koszmarną ripostę na manifest ideowy futurystów z początków XX wieku. Dodatkowej grozy dodają wzmianki zawarte w relacjach bohaterów o katastrofach jądrowych unicestwiających całe planety. Spowodowane są one właśnie stopniową relatywizacją wiedzy przez coraz bardziej zdegenerowanych poddanych Imperium Galaktycznego. Przestroga Asimova posiada zatem jeszcze jeden ważny wymiar.
Pytaniem otwartym pozostaje, czy ów determinizm, nieuchronność upadku, który zaprezentowano w teorii psychohistorii Seldona (a właściwie w koncepcji samego Asimova) oraz wywodach Ortegi y Gasseta, znajdzie przełożenie dla naszych czasów. Mimo wszystko pozostaję optymistą…
dr Łukasz Smorczewski
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe.
[1] I. Asimov, Fundacja, tł. A. Jankowski, Poznań 2017.
[2] J. Ortega y Gasset, Bunt mas, tł. P. Nilkiewicz, Poznań 2008.
[3] T. Nichols, How America Lost Faith in Expertise. And Why That’s a Giant Problem, FA 96, (2017), s. 60-73.
Źródła ilustracji: Isaac Asimov (1965) Phillip Leonian from New York World-Telegram & Sun – United States Library of Congress. New York World-Telegram and the Sun Newspaper Photograph Collection. Call number: NYWTS – BIOG–Asimov, Isaac, Dr. [P&P]. Reproduction number: LC-USZ62-115121, Domena publiczna, Link