Edmund Niziurski… czytając wspomnienia o nim jego rodziny i przyjaciół, zastanawiałam się, jakim trzeba być człowiekiem, co trzeba w sobie mieć, żeby pisać książki dla młodzieży, od dawna już tą młodzieżą nie będąc. Nie ograniczać się do zawsze aktualnego, ale przez to najłatwiejszego i oklepanego wątku młodzieńczych rozterek sercowych. Jak wejść w skórę nastolatka, wymyślać dla niego rozkład dnia i przygody, jak kreować jego świat w domu, w szkole, na podwórku, żeby zaciekawić młodych czytelników.
Chyba trzeba po prostu kochać młodych ludzi i autentycznie się nimi interesować. Tylko tyle i aż tyle.
Czy Niziurski taki był? Z pewnością! Jego do dzisiaj chętnie czytane powieści o i dla urwisów to spory fragment historii literatury młodzieżowej. Któż z nas nie porównywał się do Marka Piegusa, nie doszukiwał się w sobie zdolności do „przyciągania pecha”, któż nie szukał sposobu na „Alcybiadesa”, „Pitagorasa”, „Einsteina”, czy innego belfra…
Czy dzisiaj jego książki potrafią zainteresować obecnych nastolatków?
Nie wiem, świat w nich przedstawiony to jednak siermiężne lata PRL-u. Wiem jednak, że dla nas, ówczesnych nastolatków były ważne, wręcz zmieniały nasz świat. „Tak, właśnie chodzi o zmienianie świata, bo przecież wszyscy, którzy czytaliśmy te powieści, dojrzewaliśmy w ten sposób i mądrzeliśmy dzięki tym książkom. Z nierozgarniętych młodocianych kretynów, doprowadzających do rozpaczy swym nieuctwem i odpornością na wiedzę rodzinę i znakomitych gogów, powoli zmienialiśmy się w dojrzałych ludzi. Jeśli nie zmieniliśmy świata, to jednak dzięki tym książkom zmieniliśmy siebie. A to już bardzo dużo. Edmund Niziurski przygotował nas do życia jak nikt inny.” [strona 273]
Krzysztof Varga – Księga dla starych urwisów. Wszystko, czego jeszcze nie wiecie o Edmundzie Niziurskim. Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2019
Renata Piejko
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowe.